Karpatka z bitą smietaną :)


Dziecko mnie wrobiło w pieczenie ciasta do szkoły. Czyja pociecha w wieku szkolnym problem zna :) Niby było daleko do terminu kiedy ciasto ma być gotowe, ale dwa tygodnie dziwnie szybko minęły. Jak zwykle zresztą. Ciasto potrzebne na piątek rano, a czwartek cały zajęty. W planach były ptysie z bitą śmietaną. Bo łatwe, bo podzielne  więc część pójdzie do szkoły, a trochę zostanie w domu. Ale zanim się obrobiłam ze wszystkim pilnym była 19.30 i jakoś zapał do zabawy z ptysiami mi minął, a ciasto stygło w garku i to z podwójnej ilości składników. Godzina późna, człowiek zmęczony ...rozsmarowałam ciasto na blasze i poszło do piekarnika. Spontanicznie zdecydowałam, że robię karpatkę. Wyszły 4 blaty. Bita śmietana zrobiona rano i ciasto do szkoły gotowe, Z rozpędu zrobiłam drugie do domu. Na szczęście dwie rzeczy mam zawsze w "kuchennym niezbędniku" czyli śmietanę kremówkę i żelatynę. 
Przepis na ciasto ptysiowe i bitą śmietanę jest pewnie powszechnie znany, ale go przypomnę.

CIASTO:
- 250 ml wody
- 125 gram masła
- 1 szklanka mąki
- 4 lub 5 jajek zależnie od wielkości.
 Wodę z masłem zagotowujemy i zestawiamy garnek z ognia. Wsypujemy mąkę i energicznie mieszamy, żeby dobrze połączyć składniki. Musi powstać jednolita, gładka "klucha" która nie przykleja się do ścianek garnka.  Studzimy. Przygotowaną blachę smarujemy masłem, koniecznie inaczej ciasto słabo się wybrzusza. Grubość ciasto to ok. 3-4mm. Piekarnik na ok 20 - 25 minut i 180 - 200 stopni. Po prostu ciasto musi być upieczone (ładnie przybrązowione i "górzyste". Przed każdym pieczeniem kolejnego blatu smarujemy formę masłem.

BITA ŚMIETANA
- 0,5 litra śmietany 36% lub 30% jak kto woli
- 5 czubatych łyżek cukru lub cukru pudru
- ekstrakt waniliowy 1 lub 2 łyżki zależnie od upodobać
- 70ml gorącej wody
- 3 łyżeczki żelatyny

Dobrze schłodzoną śmietanę ubijamy z cukrem, dodajemy ekstrakt waniliowy. Wcześniej rozpuszczamy żelatynę w gorącej wodzie i odstawiamy na kilka minut żeby przestygła. Kiedy śmietana już ubita , wlewamy letnią ,ale wciąż płynną żelatynę cienkim strumieniem, lub po łyżeczce do śmietany, wciąż ubijając. Musimy to jednak zrobić dość szybko, żeby nam ze śmietany masło się nie zrobiło. Najlepiej mieć pod ręką kogoś kto nam będzie żelatynę wlewał...dziecko, mąż, sąsiadka...lub zakochany, cichy wielbiciel który nam nieba uchyli. Obojętne ;)  Śmietana trochę się rozrzedzi po żelatynie, ale to do lodówki na kilka minut i możemy wykładać na wystudzone blaty ciasta. 
Rozsmarowujemy, po jednym blacie, drugim przykrywamy i lekko dociskamy. Oprószamy pięknie niczym śniegiem po górach (jeśli pomagał nam wielbiciel, jesteśmy w poetyckim nastroju) cukrem pudrem i na kilka minut do lodówki. 
A później... Smacznego :)




Komentarze

Popularne posty